Zabrał, bo myślał, że nikt nie widzi
Wszedł do pizzerii i korzystając z faktu, że klienci i goście byli bardzo zajęci, wziął leżący na stoliku telefon. Goście doskonale zapamiętali jak wyglądał mężczyzna, który tylko na chwilę wszedł do lokalu. Dzielnicowy, który doskonale zna osoby mieszkające w jego rejonie bez trudu ustalił sprawcę kradzieży. Andrzejowi R. już zostały przedstawione zarzuty.
Andrzej R. wszedł do pizzerii, aby zapoznać się z proponowaną przez restaurację ofertą. W środku było trzech klientów, którzy zajęci byli oglądaniem meczu. Na sąsiednim stoliku leżał telefon komórkowy. Mężczyzna upewniwszy się, że nikt go nie obserwuje wziął telefon i wyszedł z lokalu.
Kilka minut później do stolika wróciła dziewczyna, która była właścicielką telefonu. Niestety aparatu już nie było. Obsługa pizzerii i klienci skojarzyli, że do restauracji wszedł młody, łysy mężczyzna, któremu towarzyszył pies rasy amstaf.
Pokrzywdzona zgłosiła fakt kradzieży na policji. Sprawa od razu trafiła w ręce dzielnicowego, który doskonale zna wszystkie osoby zamieszkujące w jego rejonie. Dzielnicowy udał się do miejsca zamieszkania Andrzeja R. lecz nie zastał go w domu. Zostawił mu więc wezwanie do stawiennictwa w komendzie.
Właściciel amstafa kilka dni później zgłosił się do dzielnicowego i dokładnie opowiedział mu o całym zdarzeniu. Mężczyzna wziął ze stolika telefon i szybko wyszedł z pizzerii licząc, że nikt go nie zauważył. Kilkadziesiąt minut później telefon został już zablokowany przez operatora, więc Andrzej R. wyrzucił go.
Dzielnicowy już przedstawił mężczyźnie zarzut kradzież. Sprawa wkrótce trafi do sądu.
eb